Obserwując ludzi i ich nastawienie względem partnera / partnerki dojść można do jasnego wniosku: przestajemy wzajemnie o siebie dbać. Skąd zapytacie się takie stwierdzenie? To proste. Na pierwszy plan zaczyna wychodzić własne JA. Tak - pisane tymi wielkimi literami, nasze ego. Czyli to co możemy dla siebie robić, nagłaśniany społecznie i medialnie aspekt utwierdzania nas w przekonaniu, że to my jesteśmy ważni.
Ważne są nasze potrzeby, samodoskonalenie, spędzanie czasu na takiej rozrywce jaką my sami wybierzemy itp. I w tym samouwielbieniu zapominamy, że w związku jest druga osoba, która oczekuje od nas chęci poświęcenia naszego czasu dla wspólnych zajęć.
Od wielu już lat obecne i w naszym kraju Święto Zakochanych (14 luty), niektórzy przyjęli już jako stały element, a duża część ludzi systematycznie odrzuca aktywne uczestnictwo. Modnym staje się stanie na uboczu, otwarta krytyka i kwaśne miny. Powiedzcie szczerze czy też Wy sami, bądź ktoś z Waszych znajomych tak właśnie się nie zachowuje? A co złego jest w przyjęciu pod nasze strzechy, święta, które tak świetnie sprawdza się gdzie indziej. Mało tego - sprawdza się doskonale i u nas. Zapewne i Ty i Twoja partnerka, czy partner ucieszycie się w faktu, że ktoś dla Was coś przygotował lub czymś obdarował. Miłe też jest obserować te wszystkie pary, które spacerując trzymają się za ręce. Patrzymy na siebie nawzajem i wiemy, że ten czas jest dla nas wszystkich.
Miłość jest w powietrzu, czy tego chcemy, czy nie. Jeśli nie ma jej w Tobie, to na pewno jest u sąsiada. Jeśli nie Ty wierzysz w przeznaczenie, wierzy w nie Twój kolega. Miłość istnieje i tylko od nas samych zależy czy będziemy stali obok niej, czy zostaniemy wiernymi jej fanami.