poniedziałek, 26 października 2009

Zachowanie i luz

Na ile swobody można sobie pozwolić na randce? Zależy od faktu, czy jest ona pierwsza, czy któraś z kolei. I druga sprawa - czy jeśli jesteś już z kimś dłuższy czas, wspólne wyjście na spacer czy do kina nadal nazywa się randką? Chyba tak, a jesli nie, to z pewnością można to jakoś przedefiniować.


Co do luzu w zachowaniu. Trzeba być sobą, każdy to powie. Jednak należy to robić umiejętnie, nie można chyba odkrywać wszystkie swoje atuty, bo partnerka się wystraszy i jeśli nie ucieknie, to przynajmniej wywołają u niej nasze małe schizy, pewną wątpliwość czy dobrze postępuje ;) Jeśli więc siedzimy w kawiarni, to nie opowiadajmy o oglądanym ostatnim meczu, ani nie zdradzajmy szczegółów pracy w naszej pracowni chemicznej. Umiejętność szlifu obycia towarzyskiego, tego partnerskiego obycia, uczymy się całe życie i być może będzie tak, że czasami stracimy jakąś okazję do bycia z kimś, tylko dlatego, że nie potrafiliśmy się odpowiednio zachować. Ja na początku robiłem tak, że przygotowywałem sobie listę rzeczy o których nie mogę absolutnie mówić oraz te, które lepiej unikać, ale być może przy sprzyjających wiatrach będą mogły wpłynąć w rozmowę. I chyba dziewczyna na pierwszej randce nie chce słuchać jaka to jest śliczna, a raczej woli się skupić na poznaniu partnera, czyli nas. Ale generalnie rozmowę prowadzimy w proporcji 60% my, 40% partnerka albo odwrotnie. Jeśli będzie zbyt duża skrajność, jest szansa, że już się nie zobaczymy, ale i to zależy od charakteru drugiej osoby. W każdym bądź razie: uważajmy na to co mówimy i jak się zachowujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

blogi